niedziela, 20 grudnia 2015

Prolog

Jeju, jak ja nienawidzę poniedziałków. Ale chyba nie jestem wyjątkiem, bo gdy wychodziłam ze swojego pokoju to wpadłam na Ludmiłę, która miała taką minę jak ja się czuję. Z Germanem jesteśmy małżeństwem od 4 miesięcy. Pobraliśmy się pod koniec lata. Bardzo szybko to minęło. Dzieciaki skończyły naukę w Stud!o, ale jeszcze nie wybierają się na studia, bo są w trakcie ostatniej trasy koncertowej. Mają akurat przerwę świąteczną. Właśnie! Za 5 dni Wigilia! Nie mogę się już doczekać, uwielbiam gwiazdkę. Ten świąteczny nastrój, śnieg, radość z dostawania i dawania prezentów...
-Angie! Słuchasz mnie w ogóle?- Zapytała Violetta, machając mi ręką przed oczami.
-Y.. Tak, tak Violu, oczywiście. A co mówiłaś?
-Pytałam się czy nie wiesz gdzie jest tata.
-Nie, nie wiem. Wstałam to już go nie było.-odparłam, siadając do stołu. W tym momencie do jadalni wszedł mój mąż ze swoim wspólnikiem.- Dobrze Ramallo, i zadzwoń do Japończyków. Przełóż tę konferencję na jutro, bo w środę nie będę miał czasu.- ,,Oj, nie będziesz" pomyślałam. Cały wczorajszy wieczór próbowałam go przekonać, by to zrobił bo w dzień przed świętami powinien  razem z rodziną przygotowywać się do Bożego Narodzenia.
-Dzień dobry kochanie-powiedział German.
-Dzień dobry-odpowiedziałyśmy razem z Violettą, po czym obie się zaśmiałyśmy. Dołączyli do nas jeszcze Federico i Ludmila i w spokoju jedliśmy śniadanie. Ja wypiłam tylko mocne ekspresso. Olgita robi mi je co poniedziałek. Czuję wtedy, jakby ta kawa była mi zapasem energii na cały tydzień. A coś czuję, że ten będzie wyjątkowo pracowity...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz